Tytuł: Time Riders. Jeźdźcy w Czasie
Tytuł oryginalny: Time Riders
Seria: Time Riders (#1)
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Źródło okładki: http://ecsmedia.pl/c/time-riders-jezdzcy-w-czasie-p-iext21052971.jpg
Teleportacja i podróże w czasie- to od zarania dziejów największe marzenia ludzkości. O ile to pierwsze wzięło się zapewne z pragnienia szybszego podróżowania i w minimalnym stopniu zostało zrealizowane - mamy w końcu m.in. samoloty, to niestety obecnie to drugie jest poza naszym zasięgiem. Kto wie, może pierwsze prototypy wehikułów czasu już dawno powstały i są testowane, jak każda technologia, na potrzeby wojska. A nam podróże w czasie będą dane, gdy wehikuły staną się "przestarzałe" dla ich pierwotnych użytkowników. Skupmy się teraz na występowaniu tego tematu w literaturze. Podróże w czasie nie są zbyt popularne, bądź powieści o nich traktujące nie wybijają się ponad rzesze czytadeł o magicznych stworzeniach czy czerpiących z różnorakich mitologii. Dlaczego? Powód, za którym opowiadam się osobiście jest banalny: jest to temat dość skomplikowany, trudno go przejrzyście opisać. Autor, którego popchnie w stronę tej anomalii, musi długo się głowić, by opisać ją nie tylko zrozumiale, wykreować postaci "z krwi i kości", ale także "mimochodem" stworzyć powieść trzymającą w napięciu i ciekawą.
W grupie autorów, którzy pomimo tego ryzyka podejmują się tematu podróży w czasie są tacy, którzy poradzili sobie z tym zadaniem doskonale, znośnie, oraz - niestety - nie do końca mu sprostali. Do jakiej grupy należy Alex Scarrow, autor "Time Riders. Jeźdźców w czasie"? O tym możecie się przekonać czytając jego powieść, a jeśli nie jesteście pewni, czy chcecie po nią sięgnąć, zapraszam do przeczytania mojej opinii poniżej.
Każdy z nas lęka się wielu rzeczy. Tym najbardziej pierwotnym, zakorzenionym w najbardziej prymitywnej części umysłu człowieka jest lęk przed śmiercią. Każdy z nas zrobiłby wszystko, by ocalić swoje życie w sytuacji zagrożenia, czasem nie zastanawiawiając się nad konsekwencjami. Tak też stało się z Liam'em, Maddy oraz Sal..
Liam wyemigrował ze swojej ojczystej Irlandii, by zacząć nowe życie w Ameryce. Jednak los postanowił, że jego "amerykański sen" nigdy się nie ziścił. Jak na ironię, jego przepustką do nowego życia była praca stewarda na Titanicu. Chłopak na pewno nie spodziewał się, że statkowi temu oraz jego pasażerom pisany jest koniec, który nam wszystkim jest znany. Jednak dla Liam'a pojawiła się szansa ucieczki - był nią mężczyzna, który pojawił się znikąd i beznamiętnie oznajmił chłopcu, że jeśli z nim nie pójdzie, czeka go koniec w lodowatych odmętach oceanu. Liam oczywiście za nim podążył.
Maddy zawsze bała się podróży samolotem. Gdy więc tuż koło niej pojawił się mężczyzna, który oznajmił, że w ciągu kilku minut nastąpi wybuch bomby na pokładzie, dopadło ją przeświadczenie, iż niedługo spełni się jej najgorszy koszmar. Ten sam człowiek jednak zaoferował jej szansę ucieczki, z której skorzystała.
Sal pisany był koniec w płomieniach. Jednak z czeluści ognia uratował ją ten sam mężczyzna, który pojawił się przed planowanym przez los końcem pozostałej dwójki...
Liam, Maddy i Sal żyją. Ale czy zostali uratowani? Nie. Zostają postawieni przed prostym wyborem - dołączają do tajnej organizacji Time Riders bądź wracają kolejno na Titanic, pokład samolotu i do płonącego domu. Mówiąc krócej, w jednym przepełnionym okrucieństwem słowie - śmierć. Odpowiedź jest prosta - opcja pierwsza, niezależnie od konsekwencji. Wszyscy usilnie trzymają się życia. Dla całej trójki rozpoczyna się niezwykle niebezpieczna i niezwykła misja chronienia świata przed szaleńcami, zmieniającymi czas...
Generalnie rzec biorąc, powieść skupia się na trzech bohaterach - Liam'ie, Maddy oraz Sal. Wszyscy pochodzą z różnych lat, dzieli ich ogromna przepaść. O ich życiu przed Time Riders wiemy niewiele - autor jedynie napomyka o ich przeszłości. Ja z chęcią dowiedziałabym się czegoś więcej, wtedy postaci te zyskałyby "głębię". Szczerze mówiąc, mam wrażenie, że autor potraktował ich nieco powierzchownie, przez co z żadnym tak naprawdę się zbytnio nie zżyłam. Na dodatek (o zgrozo!) cała trójka zachowuje się jak dla mnie niezwykle dziecinnie. Jedyne co mogę o nich oprócz tego powiedzieć, to fakt, iż są papierowi i niezwykle irytujący. Sal można wybaczyć, jest jeszcze stosunkowo mała. Ale Maddy i Liam są od niej parę lat starsi, siłą rzeczy ich zachowanie powinno być inne.
W każdej powieści występuje czarny charakter, bez niego jest ona niepełna. Osoba, psująca szyki bohaterom pozytywnym jest niezbędna. Bo po co pisać o postaciach, które przechodzą życie bez najmniejszych komplikacji? Do szczęśliwego końca w powieści powinna być długa i zawiła droga, którą komplikuje w najbardziej nieodpowiednich momentach "czarna owca". Kto jest nią w "Time Riders. Jeźdźcach w czasie"? Kramer. Mogłabym poprzestać na iście lakonicznym wymienieniu imienia, ale nieco go Wam przybliżę. Mężczyzną tym kieruje zapewne szlachetne pragnienie (jednak uważam, że jest też w nim ziarnko egoizmu) uchronienia świata przed końcem. Nie będę pisać dlaczego, gdyż nie obyłoby się bez spoilerów, mogę jednak nadmienić, że Kramer pochodzi (z naszego punktu widzenia) z przyszłości i jak się pewnie domyślacie, nie jest ona wcale różowa. Jest on postacią z zamysłu skomplikowaną, niestety, ja nie do końca odczułam ten aspekt jego osoby . Na początku jawi się wręcz jako bohater, który podejmuje heroiczną próbę ratowania świata, ale jednocześnie naiwną, mimo, że sam o tym nie wie (zmienianie historii może mieć w końcu okrutne konsekwencje). Później, wielka władza którą zdobył (jaką i jak - odsyłam do powieści) oraz lęk przed innymi podróżnikami w czasie, czyhającymi na jego życie pchają go do decyzji, od której nie jest w stanie odwieść go najlepszy przyjaciel. Decyzję zgubną w skutkach.
Osobiście przywiązuję do postaci tego typu ogromną wagę, więc ich kreacja jest dla mnie niezwykle ważna w ocenie. Za Kramera spory plus.
"Time Riders. Jeźdźców w czasie" poznajemy z perspektywy wszystkowiedzącego narratora, w czasie przeszłym. W powieści tej, dialogi sprawiają wrażenie wymuszonych, są kiepsko skonstruowane. Humoru też tutaj jak na lekarstwo. Gdy czytam, lubię się ustawicznie śmiać, a powieść pana Scarrowa nie wywołała u mnie nawet uśmiechu.
Budowa rozdziałów jest urozmaicona - te opisujące działania Jeźdźców w czasie są przeplatane z tymi, w których mamy styczność z Kramerem oraz jego oddziałem. Zabieg ten mi się bardzo podobał. Rozdziały są dość krótkie, szczególnie na początku. Tam nie przekraczają dwóch - trzech stron.
Jako kolejne urozmaicenie, co kilka rozdziałów autor serwuje nam fragmenty z pamiętnika Sal. To akurat mógł sobie darować - z fragmentów wieje nudą.
Akcja książki rozwija się powoli, gdzieś w połowie przyspiesza i na zmianę zwalnia, jest bardzo nierówna. Na szczęście jej punkt kulminacyjny wyznaczony jest tak, że rozwiązanie akcji nie zajmuje wiele stron.
W "Jeźdźcach w czasie" najbardziej ciekawił mnie opis świata, w którym to Trzecia Rzesza wygrała wojnę, a nawet posunęła się dalej - zdobyła Amerykę.Spełnienie wszystkich koszmarów aliantów. I akurat tu muszę pana Scarrowa pochwalić - ten fragment powieści czytało mi się doskonale. Liam został rzucony prosto w wir wydarzeń ostatniej bitwy o Stany Zjednoczone, więc autor ma doskonałą szansę na opisanie ich z niezwykłą realnością. I szansa ta jest wykorzystana.
Cóż, gdy w księgarni natrafiłam na książkę pana Scarrowa, traktującą o podróżach w czasie, byłam pewna, że nie będę żałować jej zakupu ani lektury. Sam opis jest bowiem intrygujący, wydaje się, że od samego początku czeka nas istna uczta dla wyobraźni. Jak jest na prawdę? Nieco gorzej. Przede wszystkim, powieść "Jeźdźcy w czasie" jest w niektórych momentach niezrozumiała, w innych przewidywalna, a co najgorsze - często wręcz wieje nudą. Kolejnym mankamentem są literówki, których tu nie brak ( może jestem przewrażliwiona, ale...). Czarę goryczy dopełniają bohaterowie. Jednak, w tym morzu goryczy jest odrobina słodyczy. Jest nią postać Kramera oraz przede wszystkim opis alternatywnej wersji wydarzeń w czasie drugiej wojny światowej.
Podsumowując, "Time Riders. Jeźdźcy w czasie" to powieść z niewykorzystanym nawet w połowie potencjałem. Gdyby pan Scarrow skupił się na lepszym wykreowaniu bohaterów, przejrzystszym opisywaniu wydarzeń i nieco poprawił tempo akcji, moja ocena byłaby dużo wyższa. Niestety, tak nie jest, więc jest niska. Nie polecam Wam także sięgać po powieść otwierającą dziesięciotomowy cykl "Time Riders", bo przebrnięcie przez nią nie będzie należało ani do łatwych, ani do przyjemnych.
***
Witajcie po tej długiej przerwie. :) Jak już zauważyliście, na powitanie przygotowałam dla Was recenzję "Time Riders. Jeźdźców w czasie" która niestety nie jest pozytywna. Ale mniejsza z tym. :) Jako, że całe wakacje spędziłam w Wielkiej Brytanii, przywiozłam stamtąd sporo książek, dlatego na blogu szykuje się pierwszy stosik, bo nie mogę się powstrzymać od pochwalenia się Wam moimi papierowymi skarbami. Posta tego wypatrujcie jutro. :) I jeszcze jedna prośba - jeśli już to czytasz, proszę zostaw komentarz. Wszystkie z chęcią przeczytam - dotyczące tej powieści, wytykające moje błędy, cokolwiek. :)
Recenzja świetna, niestety książki nie czytałam, więc nie wiem, czy miałabym takie samo zdanie. Dzięki Tobie wiem, że śpieszyć się do wypożyczenia tej książki nie będę. ;)
ReplyDeleteZgadzam się recenzja świetna i też mi się nie śpieszy do wypożyczenia jej. ;)
ReplyDeleteCzekam na następne. ;D