Autor: Janette Raillison.
Tytuł: Taka sobie wróżka.
Tytuł oryginalny: My Fair Godmother.
Seria: -
Wydawnictwo: Akapit Press
Źródło okładki: http://ecsmedia.pl/c/taka-sobie-wrozka-b-iext6319391.jpg
"Taka sobie wróżka" to kolejna książka, którą czytałam kilka lat temu i nie przypadła mi do gustu. Jakiś czas temu, gdy nie miałam co czytać, mój wzrok padł na nią, stojącą na półce. Po chwili zastanowienia sięgnęłam po nią i rozpoczęłam ponowną lekturę. Czy moje zdanie o niej się zmieniło? Nieznacznie, ale jednak.
Savanna jest normalną nastolatką. Ma chłopaka i paczkę przyjaciół. Wiedzą nie grzeszy - wiele razy zdarzały jej się wpadki na testach w szkole. Nie przeszkadza jej to - cieszy się swoim szczęściem. Nie trwa ono jednak długo - wkrótce chłopak rzuca ją dla jej własnej siostry, a nieco później pojawia się Chrissy - wróżka. Nie pomaga jej jednak rozwiązać problemów - wręcz przeciwnie. Dziewczyna ląduje w średniowieczu najpierw jako Kopciuszek, potem jako Królewna Śnieżka aż w końcu, by ratować kolegę ze szkoły, który "przypadkiem" został wplatany w jej aferę z wróżką. Razem z nim będzie musiała stawić czoła wielu przeciwnościom. Czy uda jej się się je pokonać? A także odnaleźć prawdziwą miłość i dotrzeć do wymarzonego happy end'u?
Savanna Delano należy do grona podziwianych nastolatek. Ma urodę, chłopaka i przyjaciół - czego chcieć więcej? Siostra dziewczyny, Jane, jest całkowitym przeciwieństwem - szkołę przekłada nad życie towarzyskie i wygląd. Savanna więc z radością pomaga jej zmienić styl, gdy ta ją o to prosi. Nie wie, że siostra odbije jej dzięki temu ukochanego - Hunter'a...
Młodsza z sióstr Delano, będąca główną bohaterką powieści nie urzekła mnie. To taka stereotypowa amerykańska nastolatka - głupia i pusta. Jest także niezorganizowana i spóźnialska. Jej uwagę bardziej zaprząta to, z kim pójdzie na szkolny bal, niż to, czym będzie się zajmować w przyszłości. Gdy w jej pokoju pojawiła się wróżka - Chrissy - i oznajmiła, że spełni jej trzy życzenia, najpierw przeszła jej przez myśl zemsta na siostrze i Hunterze. Po chwili zastanowienia jednak uznała, że sama także nie byłaby w takim przypadku szczęśliwa. Poprosiła więc o nowego chłopaka. Opisując go, użyła określenia "książę wybawiający mnie z mojego beznadziejnego życia" i to był błąd. Wróżka opacznie zrozumiała jej życzenie i wysłała ją do średniowiecza jako Kopciuszka. Zanim jednak pojawiła się informacja o balu na dworze królewskim Savanna musiała przejąc także obowiązki Kopciuszka.. nieprzyzwyczajona do fizycznej pracy, zrozpaczona błagała wróżkę o pomoc. Nadeszła, tylko ze sporym opóźnieniem. Dlaczego? Otóż, według logiki Chrissy życie dziewczyny musiało stać się najpierw nie do zniesienia, by mogła zaznać szczęścia.
Podczas akcji książki Savanna przeszła nieznaczną przemianę, która poprawiła jej wizerunek w moich oczach, ale niewiele. Po zakończeniu lektury książki nadal uważałam ją za lekko rozpieszczoną, denerwującą dziewczynę.
Na moją sympatię natomiast zasłużyła Chryzantemowa Gwiazda - czyli wspomniana wcześniej wróżka, Chrissy. Przy jej pierwszym spotkaniu z Savanną przedstawia się jako "taka sobie wróżka". Nie dobra, nie zła, ale właśnie "taka sobie". Udowodniła trafność tego przydomku spełniając dwa pierwsze życzenia swojej podopiecznej. Zrozumiała je całkowicie na opak i w obu przypadkach wysłała nastolatkę do średniowiecza. Nie odpowiadała także na jej wezwania, zajęta zakupami i imprezami. Chrissy jest lekko przerysowaną wersją nastolatek w typie Savanny, ale to głównie ona sprawiała, że czytając powieść całkiem często wybuchałam śmiechem. ; )
Co do Huntera i Tristana, jedynie tego drugiego obdarzyłam niemałą dozą sympatii. Hunter mnie po prostu denerwował, za to Tristana w niektórych momentach podziwiałam. W końcu udało mu się przetrwać w średniowieczu. Polubiłam go także dlatego, że był zwyczajnie sympatyczniejszy. :D
Narracja jest w większości pierwszoosobowa, z wyjątkiem listów na początku i końcu książki, które stanowią swego rodzaju prolog i epilog. W wydarzenia wprowadza nas nie kto inny, jak Savanna, znamy więc wszystkie jej myśli i uczucia. Przez kilka chwil narratorem jest także Chryzantemowa Gwiazda. Dzięki temu zabiegowi i listom, o których już wspominałam, mamy szansę także ją poznać nieco lepiej.
Wątek główny stanowi sytuacja uczuciowa Savanny i to głównie na nim skupia się autorka. Ale fakt, że wplotła go w średniowieczne realia, w których nasza bohaterka sama nie potrafi się odnaleźć, nieco uatrakcyjnia lekturę.
Wątek dotyczący intrygi, w środek której trafiają bohaterowie jest całkiem ciekawie poprowadzony. Tylko niektóre z moich przypuszczeń się sprawdziły, więc autorce należy się plus za to, że powieść nie jest całkowicie przewidywalna.
Także okładka książki przypadła mi do gustu. Przedstawia oczywiście Chryzantemową Gwiazdę. Nie jest to do końca moje wyobrażenie tej zwariowanej wróżki, ale wpada w oko.
"Taka sobie wróżka" do książek wybitnych, ani bardzo wybijających się na wyżyny literatury młodzieżowej nie należy. Jest to lekka, przyjemna opowieść. Nie wciąga nas jednak bardzo swój świat, utkany ze słów. Pomysł na nią jest nieco inny od tych obecnie popularnych, co jest zdecydowanie zaletą, ale nie czyni powieści godnej miana bestsellera. Ot, nawiązując do tytułu powieści "Taka sobie historyjka".
"Taka sobie wróżka" to połączenie romansu, odrobiny magii oraz mnóstwa humoru. Dlatego książkę polecam po prostu na poprawę humoru - ta gwarantowana, w przeciwieństwie do zapadających w pamięć postaci. ^^
Ocena końcowa: 6/10.
Lekka i przyjemna, ale chyba nie dla mnie. Moją uwagę zwróciła za to okładka. Ma coś w sobie.
ReplyDeleteChociaż książka sama w sobie zachwycająca nie jest to przeczytałam i zgadzam się co do lekkiego humoru.
ReplyDeleteNie czytałam, ale chyba spróbuję ;-)
ReplyDelete